A-I-E-A-I-A-O


23 stycznia 2009, 23:01

moze nie jest to najlepszy powod do rozpaczy ale MNIE dobija... moja kolezanka skonczyla wczoraj magiczna dwudziestke. niby nie duzo ale majac swiadomosc ze w najblizszej przyszlosci czeka to rowniez mnie... nie chce sie uzalac ale czy moze mnie spotkac jeszcze cos na miare tego cudownego, ekscytujacego zycia nastolatki? czy to tylko prosta droga do doroslosci, do stuprocentowej odpowiedzialnosci za wlasne zycie? nie mam zamiaru ustatkowc sie czy zmieniac czegos w wiekszym stopniu... moim najaktualniejszym celem jest dostanie sie do najlepszej grupy angielskiego na roku ale czy to nie za malo? za rok bede w wieku, w ktorym moja mama urodzila pierwsze dziecko... coz. kryzys wieku sredniego juz teraz?

aleandra
23 stycznia 2009, 23:18
Dwudziestka? Ja... Mam 20 lat. Nadal się czuję młodo! Życie studenckie to najlepszy okres w moim życiu i w sumie nie zamierzam z niego łatwo rezygnować :)
głowa do góry!
przecież narzekanie w stylu "dwudziestka" to lekka przesada... Co prawda, już się nie cieszę, jak mi kolejny rok bije, ale powiem to w ten sposób: jestem młoda i ładna, no i nie zamierzam się nad sobą użalać aż do setki :P.

Dodaj komentarz